Thursday, September 7, 2017

Francuskie naj, naj, naj - x10

Tak naprawdę to nie znam całej Francji, nie mogę więc generalizować i mój wpis powinien mieć tytuł 10 "naj" mojego regionu :), czyli Lazurowego Wybrzeża. 



1. Powietrze! 
Zanim zamieszkałam we Francji na stale - często do niej przylatywałam. Uwielbiałam ten moment wychodzenia z samolotu, to uderzenie ciepłego i bardzo wilgotnego powietrza. Nawet specjalnie na właśnie ten moment kupiłam sobie koszulkę z napisem "It's hot in here!".
Poza tym: zapach. Francuska riwiera jest miejscem bardzo zielonym, a drzewo, którego okazów jest tu najwięcej to: sosna piniowa. Wyobraźcie sobie teraz zapach - ten miks pinii i świeżości morza... Ach. Uwielbiam. Sporo miasteczek w okolicy ma w nazwie "les pins" (np. Juan-les-Pins, Roquefort-les-Pins), co odnosi się właśnie do piniowych drzew.   

Kiedy już zamieszkałam na stałe w tym wspaniałym miejscu - podczas wizyt w Polsce warszawskie powietrze wydało mi się nieznośnie suche i nieprzyjemne.

2. Piękne miejsca
Lazurowe Wybrzeże jest niezaprzeczalnie piękne. Dech w piersi zapiera już nawet widok z góry, kiedy samolot podchodzi do lądowania na pasie lotniska, które mieści się.. na morzu! Ma się ochotę wyciągnąć rękę i pogłaskać fale, tak miękko i aksamitnie wyglądają z góry. A zaraz za lotniskiem - palmy! Wszędzie palmy. :)

Podczas lądowania w Nicei rzuca się też w oczy niezwykły Phoenix Parc, ale by docenić jego piękno trzeba go zobaczyć również z poziomu ziemi :). Trzeba się przygotować na niezły spacer, bo park zajmuje ponad siedem hektarów i jest siedzibą ponad 2500 gatunków roślin! :). Swoje miejsce mają tam kangury, surykatki, żółwie, świnki morskie żyjące w cudnie urządzonym ogrodzie, pomiędzy ludźmi ścieżkami przechadzają się majestatyczne indyki, a jezioro pełne jest niesamowitych ptaków - między innymi mieszkają tam czarne łabędzie i kaczki mandarynki :). Cały park zaprojektowany jest naprawdę doskonale - każdy znajdzie coś dla siebie. Wodospady, strumienie, tańczące fontanny, przejście tunelem z wodnymi ścianami... ale też setki sukulentów zasadzonych rosnących na maleńkich wzgórzach, ogromne woliery z zamieszkującymi je ptakami czy też mini labirynty z żywopłotów. Znajdzie się też coś dla miłośników storczyków, jako, że na terenie parku znajduje się też przepiękne Orchidarium z własnym, tropikalnym, mikroklimatem. 

Dla wielbicieli kwiatów i wspaniałych ogrodów idealnym miejscem będzie też Villa Ephrussi de Rothschild mieszcząca się w Saint-Jean-Cap-Ferrat. Sama villa jest niesamowita - dla amatorów architektury z początków XX wieku to prawdziwa gratka, a koneserzy sztuk pięknych z pewnością zachwycą się mnogością obrazów, rzeźb, fantazyjnych mebli, naczyń czy też nawet przedmiotów codziennego użytków, które z całą pewnością nie wyglądają "codziennie". Villa otoczona jest ogromnym ogrodem, podzielonym na strefy tematyczne, znajdzie się tam bambusowy ogród japoński, królewski w swym majestacie ogród różany i inne. Całość przeplatana jest strumieniami, małymi wodospadami oraz fontannami, a co kilka godzin przy głównej fontannie pod oknami villi odbywa się warty obejrzenia pokaz wodny. 

Och, ja tak mogłabym pisać bez końca o tym co warto zobaczyć na Lazurowym Wybrzeżu, ale muszę chyba trochę zwolnić, bo potem nikt tego nie przeczyta :D. Moim zdaniem to jedno z najpiękniejszych miejsc na Ziemi. Także, w dużym skrócie: 

Będąc na południu Francji po prostu TRZEBA przejść się Promenadą Angielską w Nicei, a spacer ten zwieńczyć wspinaniem się na wzgórze zamkowe i rzuceniem oka na panoramę wybrzeża. Z Le Parc de la Colline du Château widok jest niesamowity, widać nie tylko Niceę, ale także Antibes, Juan les Pins, Golfe-Juan czy też Cannes. Jeśli ktoś nie chce wspinać się po małych kamiennych schodkach na samą górę - może też skorzystać z windy, która mieści się bezpośrednio w środku wzgórza, czy też skorzystać z malutkich i uroczych turystycznych pociągów. Tak czy inaczej, niezależnie od drogi, pamiętajcie, żeby po wizycie w parku - wspiąć się również do wodospadu, a potem na samą górę wzgórza, skąd widok jest jeszcze bardziej nieziemski, człowiek ma wrażenie, że stoi na czubku świata :). 

Nie zapomnijcie też odwiedzić kamiennych Nicejskich plaży, cudownych plaż w Antibes, uroczych i wąskich plaż w Juan-les-Pins, a także piaszczystych (piasek na wybrzeże przywożony jest z Afryki, bo oryginalnie wszystkie plaże na Lazurowym Wybrzeżu są kamieniste). Koniecznie odwiedźcie Stary Port w Antibes, podczas letnich festiwali można ukryć się ze swoją połówką pomiędzy luksusowymi jachtami i potańczyć do roznoszącej się wszędzie muzyki... 

Wielbiciele historii (a także Leonardo DiCaprio) z pewnością chętnie kupią bilet na łódź, która dowiezie ich do Wyspy Świętej Małgorzaty. Można tam odwiedzić muzeum, a także zobaczyć celę Żelaznej Maski. Po obejrzeniu historycznych miejsc warto udać się na spacer dookoła wyspy i spędzić trochę czasu na przepięknych i dość dzikich okolicznych plażach. Woda tam jest niezwykle spokojna i cudownie błękitna. Gdyby ktoś miał ochotę przetransportować się tam w inny sposób, to z Cannes można również przelecieć się na Wyspę helikopterem (jest to jednak znacząco droższe niż bilet na łódź, czyli podstawowy w okolicy środek transportu).


Warto też zajrzeć do Menton, zwłaszcza w okolicy miesięcy zimowych, kiedy to odbywa się tam festiwal cytrusów - odbywa się cudowna parada rzeźb zbudowanych tylko z cytryn i pomarańczy. Ważna informacja dla wielbicieli ruchu "no waste" - po świętowaniu wszystkie owoce są sprzedawane po dużo niższej cenie, a część jest rozdawana :).

Dla amatorów sztuki miejscem koniecznym do zobaczenia jest moje miasteczko - Mougins. Miasto, w którym galerii sztuk jest więcej niż sklepów spożywczych ;). Miasto, w którym rzeźby żyją własnym życiem (znajdź je wszystkie, co sezon są inne!). Miasto, w którym sławni artyści żyli i tworzyli (warto też odwiedzić muzeum Picassa w Antibes). Miasto, z którego wzgórza widok jest tak niesamowity, zwłaszcza wieczorem - że po prostu TRZEBA, trzeba to chociaż raz zobaczyć. Z tarasów widokowych starego miasta widzimy i góry, i wszystkie okoliczne miasteczka, które wieczorem rozświetlają się niczym gwiazdy na niebie, i nawet morze. Coś pięknego, daję słowo. 
 
Ok, Ok. Diav, stop. Tak bardzo kocham to miejsce, że naprawdę aż trudno mi przestać pisać o jego pięknie. Zwłaszcza, że tyle jest do odwiedzenia, tyle do zobaczenia!!! Jeśli ktoś zobaczy Lazurowe Wybrzeże w całej jego krasie i się nie zakocha - będę bardzo, bardzo zdumiona. 

3. Świetna rozrywka
Na Lazurowym Wybrzeżu trudno się nudzić. Tutaj cały czas się coś dzieje! Nawet w wolniejszych, "zimowych" miesiącach, miasta i miasteczka są pełne atrakcji. Osobiście najbardziej uwielbiam sezon przed Świętami Bożego Narodzenia. Ach ta feria kolorów, świateł, festiwali, jarmarków świątecznych, pikników, bazarków! Wszędzie dekoracje, miasteczka urządzające gry dla mieszkańców i turystów (np. coroczny kalendarz adwentowy w Mougins, codziennie na Starym Mieście otwiera się inne okienko, które informuje o innej atrakcji), światła, lodowiska (moim zdaniem must-have to wizyta na Starym Mieście podczas jednego ze świątecznych jarmarków - wówczas tworzone jest tam lodowisko, otoczone budkami z fantastycznym lokalnym jedzeniem, organizowane są jazdy konne, jazdy na saniach Świętego Mikołaja i tylko ciekawym paradoksem jest to, że na lodowisku ludzie jeżdżą w czapkach i rękawiczkach, podczas gdy spacerowicze ubrani są dość lekko, bo temperatura z reguły nie spada tam poniżej około 15 stopni :). Tak, nawet w zimie. (Chociaż nie, przepraszam, raz mieliśmy naprawdę chłodną zimę, i chyba temperatura raz spadła nawet do 11 stopni w ciągu dnia!)

Na wiosnę, w lecie, podczas jesieni (chociaż nie oszukujmy się, pory roku jakie znamy w Polsce na Lazurowym Wybrzeżu po prostu nie istnieją, można by było powiedzieć, że mamy tutaj lato, lato, lato i chłodniejszą wiosnę ;) ).

Cote d'Azur to raj jeśli chodzi o rozrywki. Gwarantuję, że absolutnie każdy znajdzie tu coś dla siebie. Lubisz golf? Nie ma sprawy, wszędzie rozpościerają się przepiękne i urozmaicone pola golfowe. A może mini golf? Polecam ten przy Marineland, malutki park, ale każdy tor do mini golfa jest swoistą ilustracją do innej książki Juliusza Verne'a - Adventure Golf park to doprawdy wspaniała przygoda.

A może lubisz labirynty? Zagadki? Tak? To cudownie, świetnie trafiłaś/trafiłeś, bo tutaj w okolicy znajduje się ogromny labirynt, pełen przeróżnych niespodzianiek, zadań do wykonania, zagadek do rozwiązania, szyfrów do odkodowania (by przejść do każdej kolejnej strefy - trzeba otworzyć drzwi kodem znalezionym w poprzedniej).. Po przejściu całego labiryntu można nawet dostać nagrodę, jeśli poprawnie rozwiąże się dwanaście głównych zagadek! Po drugiej stronie labiryntu jest też ogromna strefa dla dzieci: park linowy, park wodny (nie do pływania, za to z mnóstwem fontann i innych źródeł wody), samochodziki, małe wesołe miasteczko, gokarty, ogromna ogromna wodna poduszka, na której można skakać, trampoliny, salon krzywych luster...! Aż ciężko mi sobie przypomnieć czego tam właściwie NIE MA. :)

Kiedy już odpoczniecie po wizycie w Labiryncie (który co roku ma inny temat przewodni i inne zagadki!) udajcie się do Juan-les-Pins, skąd wypływa żółta łódź ze szklanym dnem - Visiobulle. Atrakcja jakich mało, łódź najpierw wypływa na pełne morze (uwaga, trochę buja), a potem wpływa do Zatoki Miliarderów, skąd obejrzeć można piękne domy znanych ludzi (jeśli ktoś lubi), a co najważniejsze, gdzie morska fauna i flora jest najbogatsza w okolicy. Przez szklane dno można obserwować korale, meduzy, setki kolorowych ryb, muszle, kamienie... to piękne doświadczenie. :)

A jak już jesteśmy przy łodziach, to po prostu niezapomnianym doświadczeniem jest obejrzenie jednego z pokazów sztucznych ogni podczas Festiwalu Sztucznych Ogni w Cannes. Łódź wypływa z kilku okolicznych miasteczek, ale z mojego doświadczenia wynika, iż najłatwiej jest kupić bilety na tą wypływającą z Juan Les Pins. Nie wiem czy potrafię odnaleźć odpowiednie słowa by opisać jakie to wspaniałe wydarzenie. Jak niesamowicie można się poczuć, będąc na jednej z wielu łodzi, płynących w tym samym kierunku, na pełnym morzu, gdy zapada zmierzch, gdy ciemne niebo rozjaśnia się milionem gwiazd, a potem, po dopłynięciu na miejsce, gdy widzimy panoramę rozświetlonego Cannes... Jakie to wspaniałe uczucie, kiedy wszystkie łodzie, jak jeden mąż, włączają tą samą stację radiową, która transmituje muzykę do pokazów i nagle muzyka jest wszędzie, rozlega się zewsząd, sami stajemy się tą muzyką. Łodzie parkują, delikatnie bujają się na falach zatoki, a potem rozpoczyna się pokaz. I nagle jesteśmy w samym środku ferii barw, świateł - fajerwerki idealnie dopasowane do muzyki, zazwyczaj takiej, która wymusza w człowieku emocje (np. Two Steps from Hell). Jesteśmy sami, zamknięci w tym wszystkim, bujający się na falach, a równocześnie jesteśmy razem, ze wszystkimi, bujając się w jednym rytmie, słuchając tej samej muzyki, mając ten sam zachwycony i błogi wyraz twarzy. Ta jedność wszystkich w tym momencie, w obliczu piękna obrazu (sztuczne ognie), muzyki i miejsca (morze z widokiem na Cannes) - to jest coś naprawdę niezapomnianego. Trzeba to zobaczyć chociaż raz :).

Dla wielbicieli dziennych rozrywek wodnych zaproponuję kompleks basenowo-zjeżdzalniowy (również z innymi atrakcjami, jak odegranie bitwy statków z wodnymi armatkami) - AquaSplash. Dla wielbicieli morskich zwierząt tuż obok mieści się największy w Europie park tego typu: Marineland. A dla tych, którzy uważają, że miejsce morskich zwierząt jest w morzu, ale mimo to, chcieli by je obejrzeć, czy też nawet z nimi pobrykać - też mam dobrą nowinę - w Morzu Śródziemnym jest cała masa delfinów ;) i jest bardzo wiele miejsc i portów, które organizują całodzienne wycieczki, których główną atrakcją jest właśnie pływanie w morzu z delfinami.


Oczywiście atrakcji jest dużo, dużo, dużo więcej, ale mam nadzieję, że zachęcę Was do odwiedzin już opisaniem tych kilku z nich :).

4. Dobre jedzenie
Ach, jedzenie na wybrzeżu... Ach. Mnogość przeróżnych restauracji, mnogość doświadczeń kulinarnych (jak na przykład kolacja-niespodzianka spożywana na jachcie na pełnym morzu, przygotowywana zawsze przez innego szefa kuchni), ta wariacja składników... Aż trudno to wszystko opisać. Jeszcze kilkanaście lat temu ciężko było na wybrzeżu znaleźć jedzenie dla wegetarian i wegan, ponieważ Francuzi są mocno mięsożerni, ale ostatnio to zaczęło się zmieniać i w tej chwili ilość wegetariańskich i wegańskich knajpek po prostu zadziwia. Teraz już są prawie wszędzie! Już nie wspominając o wegetariańskich pysznościach w sklepach... No, ale, ja piszę z punktu widzenia wegetarianki właśnie, ale wiem, że mięsożercy również się kuchnią na Lazurowym Wybrzeżu bardzo ekscytują. W Mougins odbywa się co roku wielki festiwal kulinarny, na który warto się wybrać i spróbować przeróżnych mniej i bardziej wyrafinowanych dań.

5. Świetna opieka medyczna
Nie mam dużego porównania do polskiej opieki medycznej, bo nigdy za bardzo jej nie potrzebowałam - ale nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że kiedy opieki potrzebowałam - to byłam właśnie we Francji. Kobieta w ciąży traktowana jest we Francji (tudzież przynajmniej na Lazurowym Wybrzeżu, za resztę kraju nie ręczę) jak prawdziwa księżniczka. Ludzie wręcz rzucają się z pomocą nawet kiedy tego osoba ciężarna nie potrzebuje, w sklepach już z daleka byłam wołana do kas bez kolejek, wszyscy się do mnie uśmiechali, a cały (lokalny) świat był dla mnie bardzo przyjazny. Trafiliśmy na cudownego lekarza (William Ibghi), którego z czystym sumieniem polecę absolutnie każdej ciężarnej. Lekarz jest doskonały, ma ogromną wiedzę i naprawdę potrafi pomóc.

Wszystkie leki, które były mi potrzebne w czasie ciąży, a nawet środki pielęgnacyjne itd - pokrywało ubezpieczenie, więc dostawałam je zupełnie za darmo. Wizyty co miesiąc, usg miałam prawie przy każdej wizycie (jeśli chciałam, bo obowiązkowe są trzy podczas ciąży), nikt nigdy nie robił problemu z obecności mojego męża we wszystkich sprawach medycznych. Ba, nawet podczas pobierania krwi trzymał mnie za rękę za każdym razem :). 

Ci, którzy mojego bloga znają z wcześniejszych wpisów, wiedzą, że jestem mamą wcześniaczka. Miesiąc leżałam na patologii ciąży - i chociaż był to dla mnie bardzo trudny czas - pod względem opieki nie mogłoby być lepiej. Na oddziale w szpitalu (w Nicei) same pokoje jedynki, z łóżkiem dla partnera lub innej osoby towarzyszącej. W pokojach łazienki, telewizory, Internet, szafa zamykana na klucz, z sejfem w środku. Położne - wspaniałe. Naprawdę, cudowne. Każdego dnia miałam wrażenie, że jestem na oddziale jedyną i najważniejszą pacjentką. Położne znały moje imię, rozmawiały ze mną, robiły wszystko bym czuła się w szpitalu jak najlepiej i stresowała jak najmniej. A propos stresu - gdy tylko wykazałam pierwsze objawy depresji - lekarz psychiatra/psycholog został do mnie sprowadzony w przeciągu zaledwie kilku minut.

Jedzenie, dostosowywanie indywidualnie do każdej pacjentki, po wcześniejszym spotkaniu z dietetyczką - PRZEPYSZNE. Jeśli czegoś nie lubimy, z jakiegoś składnika chcemy zrezygnować - prosimy o ponowne spotkanie z dietetyczką, która uwzględniwszy nasze preferencje ponownie układa menu.

Kiedy potrzebowałam konsultacji kardiologicznej nie musiałam czekać tygodni, czy też miesięcy - mój lekarz wykonał jeden telefon, kardiolog wrócił wcześniej z lunchu i przyjął mnie przed innymi pacjentami jeszcze tego samego dnia.

Czyż to nie wspaniałe?
Już nawet nie wspominam o pobycie mojego dziecka na oddziale ratunkowym neonatologicznym w Nicei, bo ludzi tam pracujących, a już zwłaszcza pielęgniarza Erica, to mogłabym po rękach, stopach i nie wiem po czym jeszcze całować za to, jak traktowali w szpitalu mnie i moje dziecko. Takiego szacunku, takiego oddania sprawie - nigdy wcześniej nie doświadczyłam.

Również pobyt mojego maleństwa na oddziale neonatologicznym w Cannes, pomimo, iż to były najtrudniejsze i najstraszniejsze cztery tygodnie w moim życiu - to ze względu na ludzi tam pracujących, na warunki tam panujące - wspominam wspaniale.

6. Przenośne czytniki w sklepach, a także sklepy typu drive i direct
Przejdźmy do bardziej przyziemnych spraw! Zakupy!
Zakupy we Francji to sama przyjemność. Pierwszym moim ulubionym sposobem robienia zakupów było chodzenie po markecie ze specjalnym czytnikiem kodów włożonym do wózka. Tym sposobem sama skanowałam ceny, produkty od razu pakowałam do toreb, a pod koniec robienia zakupów szłam do samoobsługowej kasy, gdzie wkładałam mój czytnik i płaciłam tyle ile sobie zażyczył ;).

Kiedy przeprowadziłam się w inne miejsce, nieco dalej od większych marketów (Mougins), poznałam system kupowania drive i direct. Direct teraz już jest też w Polsce (zakupy z marketów dowożone przez kierowców), ja jedna zdecydowanie wolę drive. Najbardziej lubiłam CasinoDrive - wystarczyło zrobić zakupy przez internet, tak samo jak w przypadku Direct, zadeklarować godzinę odbioru, po czym odebrać zakupy samemu w zadeklarowanym czasie. Dla nas to było wyjście idealne, bo ja robiłam zakupy na sieci w ciągu dnia, a mój mąż odbierał je wracając z pracy (punkt CasinoDrive miał po drodze). Przy czym produkty świeże oraz warzywa i owoce wybierane są przez pracowników obsługujących klienta w punkcie Drive, co niejako jest gwarancją tego, iż będą wybrane te najlepsze, które są (od oceny przez klienta zależą ich premie).

7. Sklepy
W temacie sklepów - sklepy na Lazurowym Wybrzeżu po prostu uwielbiam. Mój naj, naj, najbardziej ulubiony sklep to Villa Verde w Antibes, sklep ogrodniczy, ale z ogromnym działem "twórczym", farby, kredki, modelina, wszystko do scrapbookingu, embossingu, robienia całej masy innych twórczych rzeczy - tam jest. Dodatkowo, w okresie przedświątecznym (czyli cały grudzień) Villa Verde zamienia się w wystawę miniaturowych miasteczek świątecznych (cudowna francuska tradycja, o której bardzo chętnie napiszę innym razem) i pięknych dekoracji :).

Kompleks AXE85 w Grasse, czyli w pewnym sensie centrum handlowe na wolnym powietrzu, a w nim świetne sklepy i wszystko w jednym miejscu:  Orchestra, Kiabi, Aubert, Le Grande Recre (czyli cztery moje ulubione sklepy jeśli chodzi o "zaopatrzenie" dla dzieci: ubranka, zabawki, foteliki samochodowe, wózki, wszelkiego typu akcesoria, wszystko co niezbędne), Maisons du Monde - wszystko do domu, meble, dekoracje..., Jennyfer, Etam - czyli dwa sklepy z ubraniami dla dorosłych, La Foir'Fouille - sklep dla majsterkowiczów, Tissus des Ursules - tekstylia. A obok jeszcze restauracje, sklepy spożywcze, apteki. Dla mnie to super miejsce - wszystko czego potrzebuję mogę tam kupić. :))) A wracając do domu w Mougins mogę zajechać jeszcze do Grand Frais (ogromny i tani sklep z warzywami, owocami, w sumie wielki warzywniak, ale tak świeżych i dobrej jakości warzyw i owoców to nigdzie indziej nie widziałam. Uwaga, tu można też kupić kilka polskich produktów, między innymi ogórki kiszone :))) ), do Picard - to sklep tylko i wyłącznie z mrożonkami (tu kupuję pyszne bajgle), do Botanic (również ogrodniczy z działem kreatywnym oraz z działem z rzeczami do domu) oraz do Idea Fete - czyli do sklepu ze wszystkim co nam może być potrzebne do urządzenia imprezy, od wykałaczek, przez kostiumy, balony, zaproszenia, niesamowite dekoracje tematyczne, aż po zastawy jednorazowe (które wyglądają jak najwyższej jakości szło i porcelana) :)).

Osobnym tematem jest GiFi, który również bardzo lubię, aczkolwiek jest to sklep prawie, że z gatunku "wszystko po X złotych", jest tam mydło i powidło, ale można znaleźć bardzo fajne rzeczy :D.

8. Ilość wolnych dni, wakacji, godzin pracy i godzin lunchowych
Ilość wolnych dni, długie przerwy lunchowe, długie wakacje - to wszystko sprawia, że na Lazurowym Wybrzeżu człowiek żyje na zwolnionych obrotach. Czas nie pędzi, nie ma tego szaleńczego pośpiechu, wariactwa. Jest spokój, spokojne spożywanie posiłków, spokojna praca, wszystko w wakacyjnym rytmie. Sam fakt, iż pracuje się tutaj siedem godzin dziennie, też z pewnością ma znaczenie. Tak samo i to, że dzień pracy podzielony jest na dwie części: 9:00 - 12:00, 14:00-18:00, a większość ludzi na lunch wraca do domu lub spotyka się na mieście z rodziną.

9. Programy telewizyjne i komiksy
Banalny punkt, ale ja naprawdę bardzo lubię programy, które są we Francuskiej telewizji.

Absolutnie uwielbiam ilość programów komediowych, niezależnie od tego jak bardzo różnią się poziomem. Nocne stand-up comedy shows, które potrafią być naprawdę doskonałe. Albo produkcje typu Vendredi, Tout est permis avec Arthur (TF1). Uwielbiam francuskie wydanie "Ugotowanych" czyli "Un dîner presque parfait". Akcent Cristiny w "Les Reines du Shopping" i "Nouveau look pour une nouvelle vie" (nasz kolega w nim wystąpił w roli osoby przechodzącej metamorfozę, życie mu się kompletnie po tym odmieniło!), cudowne desery robione w moim absolutnie ulubionym show czyli "Le meilleur pâtissier" z Cyrylem i jego "le regard qui tue". Nawet francuskie Mam Talent jest inne niż polskie i obydwa lubię oglądać tak samo. Każdego dnia wieczorem wpuszczam do swojego domu rodziny z serialiku "Scènes de ménages" - prosty, zabawny, bezproblemowy, przyjemnie relaksujący. Już nie wspominając nawet o "Kasi i Tomku", a raczej o jego francuskim oryginale - "Un gars, une fille" z fantastycznym Jean Dujardin w roli "Tomka".

Ale uwielbiam też francuskie programy dokumentalne, program o oddziale patologii ciąży realizowany w "moim" szpitalu był tym, który kilka miesięcy po porodzie wybił mnie z marazmu i depresji :).

Ba, nie tylko francuskie programy we Francji mi pasują, ale nawet TVN, który tu jest, czyli iTVN - to to co najciekawsze na wszystkich stacjach tvn-owskich, a wszystko bez reklam i z bardzo ciekawymi przerywnikami. :)))

W tym punkcie dodałam jeszcze komiksy - uważam, że to wspaniałe, że we Francji komiksy nie są traktowane jak coś dla dzieci, tylko są to "czytadła" dla każdego. Sklepowe półki aż uginają się od komiksów wszelkiego typu, od dziecinnych, przez zabawne (poszukajcie komiksów autora Thierry Terrasson, pseudonim JIM), poważne, historyczne, erotyczne... dla każdego coś dobrego ;).

10. Amazon Prime, Amazon Groceries, przycisk Amazon... po prostu AMAZON.

Amazon to moja miłość absolutna. Uwielbiam Amazon. Łatwość zakupów. Dostępność produktów. To, że zamawiam coś wieczorem i mam to następnego dnia rano w domu. To, że kiedy kończą mi się pieluchy to wystarczy, że wcisnę zielony guzik, który obok pieluch sobie leży. To, że nie muszę płacić za wysyłkę. No po prostu ideał. Kiedy w końcu Amazon będzie w Polsce???


****
Zdaję sobie sprawę, że ten post może być napisany bardzo chaotycznie. Szczerze mówiąc, nie miałam czasu na żadną korektę, ba, ja go nawet jeszcze nie przeczytałam! Niemalże każdy akapit był pisany w innym skrawku skradzionego czasu podczas drzemek, samodzielnych zabaw czy też spędzania czasu z Babcią - mojego dwulatka. Dwulatka, który każdą sekundę najchętniej spędzałby ze swoją Mamą, czyli ze mną. Co ja absolutnie uwielbiam, ale konsekwencją tego jest chroniczny brak czasu na inne rzeczy :))). Także wybaczcie mi proszę, jeśli nie zgadzają się czasy czy też osoby w powyższym tekście. Kiedyś poprawię! I dodam zdjęcia! :)))

****
Wpis powstał w ramach jesiennego projektu Klubu Polki na Obczyźnie.

Jeżeli chcecie dowiedzieć się, jak wygląda krajowe „naj” w oczach Polek mieszkających w różnych zakątkach świata, zapraszam Was tutaj: KLIK


No comments:

Post a Comment