Thursday, January 21, 2016

Jedenaście miesięcy Małego Księcia

Mały Książę skończył 11 miesięcy  22 grudnia, we wtorek, więc mój post jest bardzo spóźniony. Nie będzie on bardzo dokładny, bo ten jedenasty miesiąc minął mi jak z bicza strzelił, a teraz dodatkowo jestem już myślami w dwunastym miesiącu, bo jutro mój wcześniaczek, moje maleństwo, mój Mały Książę - kończy rok.

2015-12-22, wtorek

Wiek urodzeniowy: 11 miesięcy (47 tygodni 5 dni)
Wiek korygowany: 9 miesięcy (39 tygodni 5 dni)
Wzrost: 70,5cm
Waga: około 9kg, ale ciężko powiedzieć dokładnie

Ubranka: dalej pomiędzy 71 a 74 :)

Wygląd: oczy ma odrobinę ciemniejsze niż poprzednio, ale na razie wciąż zielono-szaro-bursztynowe. W tym miesiącu wyrabialiśmy mu paszport i do tego dokumentu wpisano mu oczy zielono-szare.

Komunikacja: mówi duuuuużo, kiedy mnie woła jest to bardzo czyste i wyraźne "mama" i wyciąganie rąk w moim kierunku. Kiedy Francuz wraca z pracy - Mały Książę rzuca wszystko co ma w rękach i albo nimi wymachuje, albo raczkuje błyskawicznie do drzwi, wołając "dadi dadi dadi dadi". Generalnie nie ma nowych słów, albo są i my ich nie rozumiemy ;). Jest dużo nowych dźwięków, dużo dż dź rz sz, itd. Zaczął też mówić "babu", ale nie wiem co to ma znaczyć ;). Reaguje na polecenia i na opisywanie sytuacji: kiedy mówimy "up" - podnosi rączki do góry i czeka, żeby go podnieść. Reaguje na prośby podania zabawki, poczęstowania itd. Och, właśnie! Ten miesiąc to miesiąc dzielenia się! Wszystkim nas częstuje, zwłaszcza jedzeniem - i bardzo się cieszy, kiedy jemy mu z rąk hihi. Ale dzieli się też zabawkami - piłeczkami, pluszakami. Jeszcze a propos komunikacji - kiedy jest bardzo głodny pokazuje nam znak migowy "jeść" i "mleko" (tak jak my to robiliśmy przed każdym jego karmieniem od kiedy przyszedł do domu). Kiedy jest zmęczony i chce spać - uderza się w prawe ucho. Często pokazuje różne rzeczy i pyta "ke?".

Ruch:
Raczkuje już zupełnie normalnie, pełzanie odeszło w zapomnienie. A najchętniej wędruje przy meblach, czasami trzymając się tylko jedną ręką. Wstaje z każdej pozycji i pomimo tego, że zdarza mu się stać bez trzymania (jak się zapomni) to nie zrobił jeszcze pierwszych, samodzielnych kroków.

Umiejętności - nie wiem czy były jakieś nowe umiejętności w tym miesiącu, nie pamiętam! Wiem, że zaczął machać "papa", ale to w dwunastym miesiącu (11.01.2016). Zaczął też lubić pluszaki,.. ale też w dwunastym miesiącu. No nie pamiętam tego jedenastego! Trudno.

Schemat spania wciąż taki sam. W nocy śpi pomiędzy 9 a 11 godzin, przed południem ma jedną drzemkę trwającą około godziny, popołudniu śpi około 2 godzin. Warunek - muszę być blisko niego, a najlepiej cały czas go przytulać, inaczej się od razu budzi i wyrusza na poszukiwanie mnie - przy czym jest niewyspany i rozmarudzony. Wykorzystuję więc te dwie godziny jego drzemki na czytanie książek lub oglądanie filmów/seriali na Netflixie.

Uwielbia interakcje z nami, łaskotki itd, ale też potrafi zająć się sobą sam i spędzić nawet prawie godzinę przy swoim stoliku Vtech. Chodzi sobie dookoła, naciska wszystko, bawi się. Oczywiście cały czas w zasięgu mojej ręki :). Bardzo lubi "rozmawiać" z moją Mamą przez FaceTime - pokazują sobie nawzajem język, robią prrrrrrr i baloniki ze śliny, bawią się w peek-a-boo (a kuku).

Bardzo wyraźnie pokazuje swoją frustrację lub złość, ale pokazuje też wyraźnie czego chce - więc łatwo się z nim "dogadać" i zwalczyć jego frustrację oferując mu to, czego chce, lub, jeśli to nie jest możliwe, oferując mu interesującą alternatywę.

Zmiana pieluchy jest coraz trudniejsza i każda zmieniona pielucha powinna być uwieńczona nagrodą dla Mamy (mnie ;) )

Jeśli chodzi o jedzenie, to je wszystko to co my, za wyjątkiem orzechów - jeszcze nie mieliśmy odwagi mu dać. Kanapeczki kroję mu na malutkie kanapeczki, a Francuz mu daje gryzy bezpośrednio z dużej kanapki, z ręki. Omlety, naleśniki mu kroję na kawałeczki. Makaron - zależy od sosu i od wielkości, ale np kokardki w pomidorach kroję mu na mniejsze kawałki. Pije z kubeczka z rurką, tak lubi najbardziej. Kubeczek z piciem przez cały dzień stoi sobie gdzieś na jego macie i jak ma ochotę to sobie go bierze i pije. :) W dalszym ciągu jest karmiony piersią i je co dwie/trzy (czasami co cztery/pięć, jeśli w międzyczasie zjadł większy posiłek) godziny.

Ma sześć zębów :). Ale zaraz! Te dwa ostatnie to chyba też był dwunasty miesiąc już. Sprawdzę później ;).

To by było na tyle! Jeszcze godzina i 19 minut do urodzin mojego Maleństwa. Ach!



Monday, January 4, 2016

Pierwszy rok: moje hity (akcesoria i zabawki): BANDAMKI

Pierwszą rzeczą jaką opiszę w nowej kategorii: HITY PIERWSZEGO ROKU - będą bandamki.

Pierwszą bandamkę, bawełniano-polarową, dostałam razem z jakąś gazetką dziecinną, jak jeszcze Mały Książę był w szpitalu. Długo nie wiedziałam co właściwie z tym się robi - czy to ma być szaliczek? Ozdoba? Taki wyrafinowany śliniaczek? Na początku odłożyłam ją w kąt, Mały Książę był malutki, nie nosił śliniaczków, nie widziałam potrzeby zakładania "tego czegoś".

Dopiero kiedy moje maleństwo weszło w fazę ząbkowania i ślinienia się na potęgę.... wtedy odkryłam zalety bandamek :). Śliniaczki zakładamy tylko do jedzenia, za to bandamki stały się naszym najlepszym przyjacielem, zakładamy je rano, zdejmujemy wieczorem, warstwa polarowa doskonale zatrzymuje ślinę i sprawia, że Mały Książę ma suchą klatkę piersiową (pierwsze dni ząbkowania i mega ślinienia się były przyczyną wysypki na szyjce i piersiach naszego chłopaka), a przy okazji stylowo wygląda!

W tej chwili mamy 14 bandamek i chętnie kupię ich jeszcze więcej. Taki wybór wzorów i kolorów! Są cudowne. Warto polować na promocje :) - my kupujemy je tutaj: http://funkygiraffe.fr/

A tak Mały Książę prezentuje się w niektórych wzorach, które posiadamy :)










W polskich sklepach, o dziwo, znalazłam tylko droższe niż w Funky Giraffe, także planuję zaraz udać się na tę stronę i zakupić wzory świąteczne, żeby mieć na przyszły rok :). A jak zainwestuję w maszynę do szycia...! Ach, och :)

Polecam w 100%. :)

Friday, January 1, 2016

Le roi 2015 est mort, vive le roi 2016 ! (obrazkowe podsumowanie)

...czyli "krótkie", personalne podsumowanie roku :).

Co roku, na Facebooku, albo w swoim pamiętniku, robiłam podsumowanie kulturalne. Ile przeczytałam książek (wychodziło mi około 100), ile zobaczyłam ciekawych filmów, ile razy byłam w teatrze itd itp.
W tym roku... No cóż. Nie wiem zupełnie ile przeczytałam książek, ale do setki raczej się tym razem nie zbliżyłam. Obstawiam około sześćdziesięciu, jeśli kiedyś będę miała wystarczająco dużo czasu - policzę ;). W kinie ani w teatrze nie byłam nawet raz, za to Netflix został jednym z moich najlepszych przyjaciół ;).

STYCZEŃ
Rok 2015 rozpoczęłam w szpitalu. Przerażona, z wenflonem wbitym w rączkę, naszpikowana lekami uspokajającymi. W samym początku siódmego miesiąca ciąży. O północy staliśmy z Francuzem w małym, szpitalnym pokoju i obejmując się, oglądaliśmy przez okno sztuczne ognie. Cały styczeń był dla mnie jak sen, czy też raczej jak koszmar, nieustanne czekanie, liczyła się każda godzina, którą mój Mały Książę spędził w moim brzuszku. Po raz pierwszy leciałam helikopterem! Kiedy to transportowano mnie ze szpitala w Cannes do szpitala z oddziałem reanimacyjnym dla noworodków, w Nicei. Styczeń to również niekończący się miesiąc pełen igieł, pobrań krwi, niezliczonych leków, godzin pod KTG i VTC... I pełen strachu i depresji. W połowie miesiąca zaczęłam mocno puchnąć, preklampsja była już bardzo potężna. 20 stycznia praktycznie przestały mi działać nerki, wysiadała wątroba - podjęto decyzję o wywołaniu porodu... 22 stycznia, przez cesarskie cięcie ratujące życie (odklejanie się łożyska, krwotok), na świat przyszedł mój Mały Książę, mój tyci tyci ukochany Książę. Ze szpitala wyszłam 28 stycznia, a moje ukochane Książątko przewieziono do szpitala w Cannes 30 stycznia.



LUTY
Luty to miesiąc wizyt w szpitalu. To wielogodzinne kangurowanie, odciąganie mleka, tulenie mojego maleństwa, próby karmienia piersią. To moje płakanie wieczorami, jedzenie tony ptasiego mleczka od mojej Mamy, to zastrzyki codziennie i wreszcie zakrzepica, od której zastrzyki mnie nie uchroniły. To tęsknota ogromna za moim Małym Księciem, to codziennie o północy i codziennie z samego rana - na oddział neonatologiczny, by dowiedzieć się jak minął wieczór, jak minęła noc. Aż wreszcie, pod koniec miesiąca, to również czas nagłych przygotowań, bo przecież nie mieliśmy jeszcze niczego przygotowanego! Łóżeczka, miejsca, czegokolwiek. To pomoc całej rodziny, mojej i Francuza. Nie wiem jak bez nich wszystkich byśmy sobie poradzili. Mały Książę wyszedł do domu 26 lutego, dzień przed urodzinami Francuza :)






MARZEC
W marcu przyzwyczajaliśmy się do siebie, uczyliśmy się siebie nawzajem. Chodziliśmy na piękne spacery i patrzyliśmy z góry na panoramę Mougins-Grasse, na góry w oddali. To długie karmienia piersią, dłuuuuuugie, cudowne godziny przytulania się, to jedzenie czekolady, oglądanie Netflixa i powolne zakochiwanie się w sobie nawzajem. To również pierwsze szczepienia i trzy dni spędzone z tej okazji w szpitalu.







KWIECIEŃ
Pierwsza wspólna Wielkanoc :). Pierwszy uśmiech. Pierwsze zadławienie się Małego Księcia, krótkotrwała (na szczęście) śpiączka, pierwsza wizyta na ER. To wszystko w pierwszym tygodniu :), potem miesiąc już był spokojny. :) Pod koniec miesiąca - drugie szczepienia i 48 godzinne czuwanie nad naszym maluszkiem, ale tym razem już w domu, nie w szpitalu.




MAJ
Pierwsza wizyta z Małym Księciem w Marinelandzie! To miesiąc uśmiechów, spacerów i kolejnego szczepienia :). Miesiąc wspólnych spacerów, bycia razem jako rodzina, pierwszego wspólnego pływania, a także - moja Mama przyjechała :).





CZERWIEC

W czerwcu po raz pierwszy zabraliśmy Małego Księcia do naszej ulubionej kafejki nad brzegiem morza, w Juan les Pins. Po raz pierwszy zabraliśmy nasze maleństwo na piknik w lesie, na nocny spacer w Antibes, zaliczyliśmy też ponownie Marineland! Nasz maluszek pierwszy raz postawił stopy w morskiej wodzie. Polowaliśmy też na rzeźby w Mougins, przechadzaliśmy się po murach obronnych fortu... Czerwiec był piękny. 






LIPIEC

W lipcu wygrałam czerwcowe wyzwanie Szuflady. Zrobiłam też pierwszą torebkę sensoryczną dla Małego Księcia. Ponownie odwiedziliśmy wodne królestwo delfinów i orek - nawet dwa razy, a za drugim razem maleństwo z wielkim zainteresowaniem śledziło delfiny. Wzięliśmy też udział w pokazie sztucznych ogni w Mougins. Zwiedziliśmy też kilka okolicznych miasteczek, stare opactwo, Valbonne... 





SIERPIEŃ

W sierpniu ożywiliśmy naszą ścianę :). Mieliśmy też odwiedziny mojej Mamy i Kuby i robiliśmy razem bardzo dużo rzeczy! Oglądaliśmy przepiękny pokaz sztucznych ogni w Juan les Pins, popłynęliśmy jachtem na wyspę Świętej Małgorzaty, gdzie pływaliśmy w morzu i piknikowaliśmy w lesie. Polowaliśmy na rzeźby w Antibes, pokazywaliśmy rodzicom słynny czerwony dywan w Cannes, zwiedzaliśmy plaże (i nie tylko) w Nicei... Zdarzyło nam się nawet zmienić pieluszkę naszego synka na bagażniku BMW Kuby, stojącym na skraju autostrady ;). W sierpniu też Mały Książę zaczął sam podciągać się do wstawania, a także pierwszy raz miał gorączkę! To był miesiąc pełen przygód :). Z okazji moich urodzin odwiedziliśmy nową restaurację w nowym dla nas miasteczku, a ja wykorzystałam też chwilę wolnego czasu, żeby namalować kilka obrazów. Oczywiście również odwiedziliśmy kilka razy Mougins Village, wieczorami, bo wtedy wygląda najpiękniej :). 






WRZESIEŃ

We wrześniu delfiny zrobiły jeszcze większą furorę. We wrześniu w końcu zrobiliśmy i wysłaliśmy zawiadomienia do (francuskiej) rodziny (z informacją o tym, że urodził się Mały Książę). We wrześniu też zrobiłam dla Przyjaciółki okładkę na LiveScribe'owy notes (na urodziny) oraz parę innych rzeczy - na przykład decoupagowe pudełko. Mały Książę pierwszy raz jadł lody - w naszej ulubionej lodziarni w Juan les Pins zjadł sorbet bananowy. Mój ukochany synek namalował też swój pierwszy obraz, pierwszy raz zjechał ze zjeżdżalni oraz obejrzał z nami swoje pierwsze zaćmienie księżyca :).





PAŹDZIERNIK

Czasu na hobby (modelinę) mam coraz więcej :). Przyjechała też Mama! Mały Książę zachwycony jest zjeżdżalnią. W październiku również zaatakowała nas woda - zaledwie jeden wieczór potężnych burz spowodował ogromne zniszczenia w regionie. Niestety, bardzo ucierpiał również Marineland, który został z tego powodu czasowo zamknięty. Mały Książę wyhodował dwa pierwsze ząbki i jeździł na barana u Taty :). Z pięknych miejsc - odwiedziliśmy między innymi lotusowe jezioro. Zrobiłam drugą butelkę sensoryczną. Zaczęłam współpracę z moją siostrą :). Spędziliśmy Halloween na imprezie organizowanej przez Mougins Village.






LISTOPAD

Bardzo ciepły listopad, Mały Książę chodził po piasku i moczył nóżki w wodzie morza Śródziemnego. Ja lepiłam dużo z modeliny. Zrobiłam okładkę dla Justyny (Secret Santa) oraz całą masę rzeczy dla Przyjaciółki, bowiem stworzyłam dla niej kalendarz adwentowy, który miał na celu przypomnieć jej magię Świąt, chociaż odrobinę :). Mały Książę wyhodował dwa kolejne zęby - tym razem dwa górne. Ponownie odwiedziliśmy restauracje oraz korzystaliśmy z pogody na rodzinnych spacerach :). Zrobiliśmy też sesję zdjęciową (we własnym zakresie) Małego Księcia w stroju Mikołaja - a jedno z tych zdjęć wykorzystaliśmy jako pocztówkę świąteczną. W listopadzie także mój Luby dostał nową pracę, uwaga, w Warszawie ;), w związku z powyższym w lutym opuszczamy Mougins, by zamieszkać na Mokotowie :).





GRUDZIEŃ

Miesiąc prezentów! W tym miesiącu dostałam paczuszkę od mojego Secret Santa, od Sylwii i Filipka z bloga http://malalyzeczka.blogspot.fr . Dostałam prześliczny zimowy kubeczek, bardzo (bardzo bardzo) smaczne, truskawkowe cukierki, przepyszną oliwę oraz cudowną, ręcznie robioną karteczkę (reniferki z odcisków paluszków to wspaniały pomysł!). Dostaliśmy też kilka paczek - najpierw imieninową dla mnie, od mojej Mamy, potem świąteczną dla nas wszystkich, również od mojej Mamy, następnie od Cioci Iwonki i Maćka (z Magdą), trafiła się nawet paczuszka od Mamy mojego Francuza! Miesiąc prezentów. Koniec końców pod choinką mieliśmy ich całe mnóstwo!!! W tym miesiącu odwiedziliśmy kilka Jarmarków Świątecznych w różnych miasteczkach dookoła nas, poszliśmy również na bardzo miły wigilijny spacer w Valbonne, przed kolacją :). Zrobiłam setkę pierogów, setkę uszek, pyszną sałatkę, genialny (słowa Francuza) pasztet z fasoli, brownie-muffinki, maślane ciasteczka, ciasto z kremem korzennym (którego składu za Chiny Ludowe nie powtórzę, bo zrobiłam go tak przypadkowo, że szok - a szkoda, bo krem wyszedł naprawdę pyszny). Po Świętach odwiedziła nas rodzina Francuza i przywiozła kolejne prezenty, w tym mały motor dla Małego Księcia :). Sylwestra spędziliśmy w domu - tym razem nie chciałam oglądać sztucznych ogni w Cannes. I to by chyba było na tyle... :))